AgnieszkaZet AgnieszkaZet
553
BLOG

W akacje

AgnieszkaZet AgnieszkaZet Rozmaitości Obserwuj notkę 25

Rosła tuż przy stercie desek zgromadzonych nie wiadomo na co. Niedaleko ogromnej kopy słomy, w której zagrzebywaliśmy się. Chyba jednak nie - kopka stała, a my spaliśmy w stodole. Ja też - wówczas całkiem nieświadoma potęgi  pyłków siana i słomy, które tak mi dziś potrafiłyby uprzykrzyć życie (co stwierdziły rozliczne testy),  oddawałam się temu z rozkoszą. Przed snem opowiadaliśmy sobie straszne historie. Być może wpływ na to miało gniazdo szerszeni ulokowane gdzieś pod dachem budynku. Szerszenie nocą spały, więc nieświadomi zagrożenia, snuliśmy rozmaite opowieści.  Albo wymyślaliśmy dalszy ciąg przeczytanych muminkowych dziejów.

Rosła wysoko i żółto kwitła. Blask zachodzącego słońca opromieniał ją, być może dlatego mogę dostrzec, zamykając powieki, tę roślinę, choć minęły dziesięciolecia.

Stodoły nie ma. Rozebrał ją przed laty mój kuzyn A. Dziś górniczy emeryt, zaledwie o rok ode mnie starszy, który tak jak i ja spędzał błogie chwile na ziemi rodziców. Sadzawka ( a może lej po bombie), las z wydeptanymi scieżkami, borówkami i borowikami, dzika róża, koc pod papierówką, wyścigi o to, kto dostanie rosół w metalowej misce, a nie - jak wszyscy - na talerzu.

Dziewanna. Tam rosła dziewanna. Zółta, wysoka, pachnąca i - swojska. O tak!

Rok czy dwa lata temu poprosiłam kuzynkę, by pojechała ze mną do domu, który wciąż stoi. Samotny, opuszczony, odcięty od świata zielenią. Tam, gdzie rosła dziewanna, patrząc wyniośle na okolicę (kartoflisko, las, młodnik, zboże, sąsiedzka zagroda) , rozpanoszył się młody las. Brzozy, osiki, topole, graby.  Młode, takie pięciometrowe. Obce, nieprzyjazne, bo zbyt gęste. Samosiejki.

A tutaj? Ławka pod akacjami. Śliwa, która wyrosła z patyka podpierającego jakieś inne, zapomniane już drzewo. Studnia z żurawiem i pokrywą – dziś tak mała, kiedyś nieosiągalna, groźna, zakazana. Taka bliska.

Zapamiętałam: akacja to twarde drzewo. Jej kwiaty jednak także słodko pachną.


Na wakacje planuję wyjazd. Za wschodnią granicę. Po dwakroć.
Nie chcę zapeszyć (choć w żadne wróżby nie wierzę), więc nie napiszę, o jakich krajach myślę.

A notka o akacjach i wakacjach przyszła mi na myśl wówczas, gdy uświadomiłam sobie, że naprawdę znów muszę zrobić zdjęcie – do wizy. A na zdjęciach nigdy się sobie nie podobam.
Ech, próżność!


PS
Dziękuję żurawinowej Ellenai.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości