Otrzymałam zadanie w związku z okrągłą rocznicą, którą to będziemy wkrótce świętować, na szczęście z mniejszą niż wcześniej zakładano, pompą. I nie tyle finanse, co raczej niedostatek rąk do pracy, jest tego przyczyną. Niegdyś można się było tych rąk doliczyć kilkadziesiąt, dziś nie wiem, czy kilkanaście. Norma, nieprawdaż?
Zadanie wymaga cofnięcia się w czasie, przejrzenia zarchiwizowanych fotografii i przemyślenia słów, które powinny paść podczas ich prezentowania.
Oto, Szanowni Państwo, obraz nędzy i rozpaczy
a może odruchu serca i ludzkiej potrzeby pomagania wymagającym tyle co nic?
Uśmiecham się na myśl o najbliższym otoczeniu tegoż miejsca - drewnianym domku Piotra I, wyniosłym meczecie, leniwiej Newie z zacumowaną Aurorą, kórą można bezpłatnie zwiedzać i twierdzy Pietropawłowskiej z grobem ostatniego cara.
Nie, to nie jest istotne.
Wspomnę za to na pewno pracowników kijowskiej szkoły wyższej kształcącej nauczycieli i ich zaskoczenie, że można się zorganizować po prostu, by swoim społecznym działaniom poświęcić siły i czas. Za darmo.
Wybieram więc zdjęcia. Tego też nie zaprezentuję - co to w ogóle jest za ruina?
Nie powiem przecież, że tak wygląda Odessa. No bo nie wygląda. Co prawda, co kilkadziesiąt kroków można znaleźć nibystudnie, odpowiednio zabezpieczone - jednak zamiast wody kryją one głębokie doły, bo z nich właśnie czeprano budulec dla miasta. Ale łatwiej mówić o pasażu handlowym, w ktorym Faberge posiadał sklep. Albo o domu, który może pamiętać Mickiewicza. Nie o dziesiątkach bezpańskich psów okupujacych wieczorami wysadzane palmami prowadzące do morza trakty.
Nie zabraknie za to na pewno Rossy albo Łyczakowa. I choćby z tego właśnie powodu wiem, że warto było poświęcić czas, by wspólnie coś robić, by kilka wolnych tego weekendu godzin przeznaczyć na pracę ku chwale.
Czy to nie jest aby właściwy moment, by przypomnieć, że czasem naprawdę wystarczy tylko chcieć?
Komentarze